Wywracam oczami. To prawda. Czuję się źle, że tak mało o niej wiem ale cóż. Nie to nie.
- Okej, spoko. Ale serio, co on tu robił? - postanawiam przynajmniej o to zapytać.
- To taki jakby mój pupilek. - odpowiada Carin.
- Aha. - wymuszam z siebie, żeby to powiedzieć. Przez chwilę siedzimy w ciszy aż w końcu nie wytrzymuję i wstaję.
- No, dobrze. Ja się chyba będę zbierać. Rozejrzę się po okolicy, przypomnę sobie co nie co.
- Okej. - mruczy Carin i układa się na kanapie. Wychodzę z jej domku i
ruszam w stronę z której przyszłyśmy. Po drodze zastanawiam się, jak
wyglądało moje wcześniejsze życie tutaj. Czy miałam przyjaciół? A może
nawet partnera? Nie, ja? Pfffffff. Na pewno. A może to tutaj mnie coś
zabiło? Chociaż to słowo jakoś mnie nie przekonuję skoro jestem w czymś
na kształt nieba. Kręcę głową i uśmiecham się do siebie.
Po drodze mijam strumyk, jakieś krzaki, jakiś las ale nie wchodzę do
niego aż w końcu wpadam na polanę na której rośnie pełno wiśni.
Spoglądam w górę i płatek z kwiatka spada mi na nos. Kicham, a grzywka
opada mi na oczy. Próbuję ją poprawić żeby coś widzieć i w tym samym
momencie słyszę chichot.
- Ha, ha. No nie ma co. Wyjdź lepiej i pokaż twarz cwaniaczku bo
inaczej sama zacznę cię szukać a jak znajdę to nie ręczę za siebie. -
mówię głośniej i rozglądam się. Miga mi jakaś postać ale nie zdążam się
jej przyjrzeć.
<Kim jesteś chichotający osobniku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz