piątek, 22 sierpnia 2014

Od Hitachiego C.d. Donatello

- Naprawdę? To tak jak ma. - Uśmiechnąłem się. - Wnioskuję więc, że nie będziesz miał nic przeciwko jeśli sam się tak zachowam. - Powiedziałem.
Basior skinął głową po czym usiadłem.
- Szukasz Głowy Klanu...?- Spytałem.
- Kuran. - Odpowiedział krótko. 
- Mua we własnej osobie. Chcesz być w moim klanie? - Przeszedłem do rzeczy.

Donatello?

Od Hitachiego C.d. Sagriny

Spacerowałem. Nagle wyczułem jakiegoś wilka. Udałem się w tamtą stronę. Wyszedłem zza drzewa i spojrzałem na napotkana wilczycę.
- Jestem Hitachi, a ty?

Sagrina?

Od Hitachiego C.d. Weresha

- Hm... Może to dlatego, że się nie przedstawiłem? - Odpowiedziałem. - Jestem Hitachi. - Dodałem po chwili.
- Weresha. - Powiedziała.
Jak widać wilczyca wie na co uważać... Pierwsze wrażenie jest ważne. Nie mogła czekać, aż sam spytam... Ma kulturę... trzeba przyznać.
- Jak długo tu jesteś? - Spytałem.
Byłem ciekawy pewnych rzeczy o niej.
- Żyłam jeszcze we wcześniejszym Alastorze. - Odparła zamykając oczy i prostując się.
- Oooo... Ciekawe... - Odparłem przyglądając jej się.
Po chwili zeskoczyłem z gałęzi, na której wcześniej siedziałem, i wylądowałem obok Wereshy.
- Może przejdziemy się? mam wiele pytań... - Powiedziałem odwracając się w stronę zachodu i patrząc na nią katem oka.
- Niech będzie... - Odparła trochę zamyślona.
Ruszyliśmy. Byłem pewien, że sama ma też parę pytań.
- Wiesz... Zastanawiam się, jaki był poprzedni Alastor? Może coś o przywódcach? - Zacząłem.

Weresha? :3

Od Hitachiego C.d. Reyny

Spaceruje na wpół przytomny i wpadam na wilczycę... Ja to mam szczęście. Jeszcze trochę i byśmy się zderzyli.
- Sory. - Powiedziałem co nie było w moim zwyczaju.
Nie miałem siły się droczyć. Spojrzałem kątem oka na waderę.
- Jak się zwiesz? - Spytała.
- Hitachi, a dama? - Odparłem z wymuszonym uśmiechem.
- Reyna... Wiesz może co to za miejsce? - Spytała rozglądając się.
- Dobrze trafiłaś. - Wyprostowałem się. - To Alastor. Kraina, w której żyją wybrane przez bogów wilki. Ty i ja jesteśmy jednymi z nich. - Uśmiechnąłem się. - Skoro nie wiesz zbyt wiele o tym miejscu polecam ci wstąpić do jakiegoś klanu. z tego co słyszałem Cobalt szukał członków. Jest głową Klanu Moon. - Uśmiechnąłem się.

Reyna?

Od Hitachiego C.d. Cassandra

Znaleźliśmy się przed jaskinią Cassandry. Byłem zadowolony, może nie na tyle, żeby radować się, ale usatysfakcjonowany dniem. Tylko uśmiechnąłem się do wadery, jak to miałem w zwyczaju. Po chwili wpadłem na lepszy pomysł.
Ugiąłem jedną przednia łapę i zamknąłem oczy jednocześnie lekko się kłaniając. Cassandra zaczęła się po cichu śmiać.
- Do jutra. - Powiedziałem odwracając się i biegnąc w stronę lasu.
Zdążyłem jeszcze usłyszeć jak powiedziała ,,Do zobaczenia". Pobiegłem do Zapomnianej Wioski. Lubiłem tam chodzić. Mogłem tam spotkać demony.

[...] Spędziłem dłuższą część nocy z demonami. Dopiero gdzieś o drugiej w nocy zdołałem się wydostać. Ruszyłem w stronę jaskini Cassi. Kiedy tam dotarłem wskoczyłem na półkę skalna nad jaskinią i oglądałem niebo. Było widać jeszcze gwiazdy.

[...] Siedziałem tak wgapiając się w niebo, aż usłyszałem kroki Cassi. Szybko zeskoczyłem z półki i znalazłem się przed nią. Zwisałem głową w dół z kamieni. Kiedy wadera mnie zobaczyła odskoczyła zdziwiona.
- Dzień do. - Powiedziałem znajdując się na ziemi.

Cassandra? XD Wreszcie pozbyłem się LT :3

Od Jenahii C.d. Hitachiego

O rany. Wilk skacze koło mnie jak szczeniak i zaczyna mnie to wnerwiać. Oazą spokoju to ja nie jestem.
- Jejku, możesz przestać? Strasznie to denerwujące jak tak skaczesz. - Robię łapą ruch w górę i w dół. Hitachi tylko się uśmiecha.
- A co mam zrobić? - pyta jakby nie wiedział.
- Najlepiej wkurzać kogoś innego. - mówię. Wilk na reszcie przestaje skakać.
- Jak to? Ale tutaj nikogo nie ma.
- Ale są gdzie indziej. - Uśmiecham się sztucznie.
- Ale mi się nie chce tam iść. - twierdzi i na dodatek siada po czym uderza łapą w ziemię. Wznoszę oczy ku niebu.
- To w takim razie ja pójdę. - Wstaję i kieruję się do Źródła.
- A, to jak ty idziesz to ja idę z tobą. A tak w ogóle to co to za miłość siedzi w twojej głowie, co? Znam go? Ma rogi? - śmieje się. Uderzam się łapą w czoło na znak zażenowania. Ale w ogóle to skąd on wie o czym myślałam? Nie moja wina, że jak myślę o wiśniach <w sensie drzewach> to mi przychodzą na myśl takie obleśne sprawy jak miłość.
- Nie, nie znasz go, nie ma rogów. I nie próbuj więcej tego robić. Jednego lokatora we łbie już mam. - dodaję cicho. Hitachi patrzy na mnie zaciekawiony ale nie pyta. Pewnie znowu zajrzał mi do głowy.
- A gdzie idziemy? - pyta.
- Nie idziemy tylko ja idę. Ty możesz iść... gdzieś. - odpowiada.
- A. No to idę gdzieś, gdzie ty idziesz.
- O boże. No dobrze, idę do Źródła. Dalej chcesz iść? - I wtedy myślę: "Obu nie, oby nie, oby nie"
<Hitachi? >

Klan Yemmu

 Imię: Carin
Pseudonim: Cris, Zaćmienie
Klan: Yemmu
Wiek: 253 lat
Rasa: Wilczyca zabójstw, śmierci
Hierarchia: Głowa rodziny Yemmu
Charakter: Wadera dziwna i tajemnicza, bardziej psychiczna niż się wydaję. Jest to istny "Potwór z mroku", niezbyt lubi wilki i chętnie walczy. Nie ucieka od problemów, ale też nie zawsze potrafi stanąć i wszystko ignorować. Silna psychicznie, aczkolwiek lubi się kaleczyć. Widząc krew staje się cyniczną, komentującą samicą nie znającą litości. Przy członku watahy potrafi się opanować, choć nie zawsze chce. Krwawa i często brutalna, lubi docinać innym wilkom. Bardzo skryta i odważna. Od czasu do czasu leniwa. Na pewno nie można jej nazwać osobą, która się "słucha". Nie lubi się zbytnio wywyższać. Czasem pyskata i złośliwa, choć nie widzi w tym większego problemu. Zawsze sama, trzyma się na uboczu. Bardzo nie ufna, choć potrafi powiedzieć "Ufam Ci, drogi kłamco!", miga się to z prawdą, rzecz jasna. Stanowcza, ale raczej nie rozważna. Bardzo małomówna i samodzielna.
Zainteresowania: Zabijanie
Umiejętności: Świetnie zabija, jest silna i giętka.
Poziom: 1
Partner/ka: Brak
Historia: Urodzona przez Yume, którą własnoręcznie zamordowała.
Steruje: Maika1 (hw)
Inne zdjęcia/ciekawostki:
- Urodzona 30.10
- Zbudowała dom, w którym mieszka

________________________________________________




Imię: Jenahia (czyt. Dżenaja), woli jak się mówi Dżej
Płeć: Wadera
Wiek: 5 lat, ale jeśli liczyć czas, który przesiedziałam w Czerni to raczej więcej...
Klan: Yemmu
Stanowisko: Szaman
Moce: Moje moce są w zasadzie efektem pewnej klątwy ale więcej na ten temat w historii. Wracając do mocy to są one trzy. Nazywam je Chodząca Śmierć. I czasem ja sama jestem tak nazywana.
*Pierwsza: tak jak to robiła moja "klątwiara", potrafię wzrokiem wzbudzić w tobie ból, cierpienie, szczęście, miłość itp.
*Druga: jestem chodzącym prądem. Całe moje ciało promieniuję elektrycznością.
*Trzecia: potrafię wytworzyć opary, które odbierają zdolność czucia, słuchu i wzroku.
Umiejętności: To, że jestem z pozoru krucha i słaba to nie oznacza, że nie potrafię skopać kilku tyłków. Jestem dość silna i sprytna.
Charakter: Hm, Dżej jest zdecydowanie "chłopczycą". Pomimo swojego pochodzenia nie zachowuje się jak alfa. Wręcz przeciwnie: jak szczenie z ulicy. Biega po nienormalnych miejscach, jest dość chamska ale tylko jeśli ma powód taką być, no i w dodatku śmieje się tak głośno, że ściany drżą. Jest twardo stąpającą po ziemi waderą ale czasem pozwala sobie na odlot. Na ogół nie "zarzuca" biodrami ani nie macha basiorom ogonem przed nosem. Nie boi się burzy, ciemności ani ciężkiej pracy. Woli przeżywać przygody niż siedzieć nad wodą i oglądać swoje odbicie. Lubi żartować, dobrze się bawić ale wie kiedy przestać. Ma szacunek do innych, jest tolerancyjna. Nie zawsze mówi prawdę i jest świetną aktorką ale nie robi tego często. Tylko jeśli musi. Nie lubi romantyzmu, "słodziaśnych" rzeczy itp. Czasem lubi sobie pomarzyć. Jest pomysłowa i pomocna.
Cechy charakterystyczne: Otóż, noszę apaszkę, gogle, kolczyki. Mam dość długi i puchaty ogon oraz skrzydła nietoperza. Jestem chyba dość ekscentryczną waderą więc w zasadzie to nie mam niczego co by tak zapadało w oko ale może...A właśnie! Oczy! Są matowe, prawie całe białe.
Inne informacje: Czy ja wiem...?
A, mam taką dziwną rzecz z głową... Słyszę w głowie głos Jane. Jakby do mnie mówiła. <Patrz historia>
Jedyną rzeczą której się boję są pająki. Tylko sza, nikomu nie mów!
Zwyczaje i zainteresowania: Siedzę i patrzę w księżyc o zmroku, nie śpię.
Poziom: 1
Historia: Wszystko zaczęło się daleko stąd, w odległej krainie zwanej Nessie. Urodziłam się tam jako córka alf. Wszystko było w porządku. Nie mieliśmy wrogów, żadnych wojen. Ja nienawidziłam swojego życia od momentu w którym miałam już jako takie pojęcie o życiu, świadomość. Zawsze miałam inne zdanie na temat tego, jak wygląda idealne życie. Moja mama i wszystkie znane mi wadery w moim wieku były świecie przekonane, że mam świetne życie. Ale ja nigdy nie przyznawałam im racji, za co miały mnie z inną, dziwną, walniętą. Z tego też powodu nigdy nie miałam przyjaciółki.
W moje 5 urodziny, czyli w dniu w którym osiągnęłam dojrzałość, spotkałam dziwne stworzenie. Była to piękna wadera. Zbliżyłam się do niej ale to był błąd.
Kiedy zobaczyłam, że ma takie dziwne oczy nie mogłam oderwać od niej wzroku. A potem skupiła go na mnie i wypowiedziała tylko jedno słowo: ból. A zaraz potem padłam na ziemię, wyłam, cierpiałam. Ale uparcie moje ciało nie chciało się poddać. Wadera zwróciła się do mnie i tym samym przestała mnie torturować.
- To niesamowite. Jesteś pierwszą istotą, która opiera się moim pieszczotom. - uśmiechnęła się. Mówiła cicho, jej głos był miły, kojący. Absurdalny w porównaniu z tym, co potrafiła. - Tak nie może być. Ale skoro jesteś taka dzielna to zasługujesz na nagrodę. Przekażę ci takie upominki. - zamknęła oczy i podniosła nieco głowę. Byłam zdezorientowana. O co jej chodziło?! I wtedy otworzyła oczy i dmuchnęła na mnie. Przeszedł mnie dreszcz.
- Teraz będziesz miała do dyspozycji kilka darów. Ale żeby ci utrudnić zadanie wyślę cię do krainy, w której będziesz ćwiczyć swoje dary. Powodzenia. - uśmiechnęła się delikatnie po czym otoczyła mnie czerń. Nie było żadnego przebłysku, nic, co dało by nadzieję, na wyjście.
- Zdradź mi przynajmniej swoje imię, żebym wiedziała kogo wyklinać za to coś! - wydarłam się.
- Jane (Dżejn). - odpowiedział głos i ucichł.
Przez lata (a przynajmniej tak mi się wydawało) siedziałam w tej czarnej otchłani i z braku wszystkiego (dosłownie) sprawdzałam moje nowe umiejętności. Oczywiście, nic nie ustaliłam. Przez cały czas zastanawiałam się, co ona mi zrobiła. Któregoś dnia, usłyszałam jej głos.
- Nareszcie, jesteś gotowa. Trafisz teraz w miejsce, odpowiednie dla ciebie. Ale najpierw, przejdziesz metamorfozę. - usłyszałam. Poczułam na sierści iskierki, które zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Następnie poczułam ścisk w żołądku, uczucie jakbym straciła grawitację, aż w końcu byłam na jakiejś polanie. Niedaleko zamigotało jeziorko. Poszłam tam by się napić ale stanęłam jak wryta kiedy zobaczyłam swoje odbicie. Wyglądałam inaczej! Ta blond małpa mnie zmieniła. Byłam wściekła ale usłyszałam tylko chichot. A potem cisza, trzask gałązek i z krzaków wyłoniła się wadera i oznajmiła, że jest tu wataha do której mogę dołączyć. Zgodziłam się i poszukałam alfy. Hitachi zgodził się mnie przyjąć ale pod warunkiem, że nauczę się panować nad mocami. Później uświadomiłam sobie, że nie pamiętam nic z własnej przeszłości. Wiem tylko parę rzeczy o sobie ale nie pamiętam co się działo przed dniem w którym spotkałam Jane.
Rodzina: Nie pamiętam.
Partner: Nie, na razie raczej nikt się do niej nie będzie zbliżał, przynajmniej ktoś o zdrowych zmysłach.
Marzenie: Nauczyć się w końcu panować nad mocami, to takie jedno stałe a reszta co chwilę się zmienia.
Urodziny: Nie pamiętam, ale Jane mówiła kiedyś, że 03.11.
Jaskinia: Nr 5

Właściciel: keiraKD (hw)
Inne zdjęcia: Brak 
_______________________________________

Od Hitachiego C.d. Jenahii

No nie ma co. Idę i widzę nieznajomą twarz. To właśnie coś, czego nie lubię. Śledzę tą waderę. W końcu zaglądam do jej głowy. Coś o miłostkach z przeszłości... No proszę, kto by się nie zaśmiał?
Usłyszała mój chichot.
- Ha, ha. No nie ma co. Wyjdź lepiej i pokaż twarz cwaniaczku bo inaczej sama zacznę cię szukać a jak znajdę to nie ręczę za siebie. - Mówi głośno rozglądając się.
Wyskakuje szybko z krzaków. Zanim cokolwiek zdążyła zrobić znalazłem się za nią. Kiedy odwróciła się w moja stronę szybko odskoczyła. Pewnie zaskoczyło ja to, skąd się tam wziąłem.
- Doberek. Nie znam cię, ale bardzo chcę poznać. - Wyszczerzyłem się skacząc z boku (z boku XD) na bok.
- Jenahia... - Wymamrotała gotowa do ataku.
- Jestem Hitachi. Ten zapach... - Zbliżyłem noc w jej kierunku. - Jesteś w klanie Yemmu? - Zapach Carin mogę łatwo rozpoznać. Zawsze czuć duuużo krwi.
- Ta, a co? - Odparła.
- Nic. Po prostu jestem ciekawy. - Wyszczerzyłem się.

Jenahia?