-Hmm...ciekawe... - wymruczałam
-To co teraz? - zapytała
-Skoro tu są inne wilki takie jak my to chodźmy ich poszukać - powiedziałam stanowczo
Ruszyłyśmy w ciszy przed siebie. Po krótkim czasie dotarłyśmy na polanę gdzie były jelenie. Zaczęło mi burczeć w brzuchu.
-Może przystanek na obiad? - zaproponowałam
-Niech będzie - odparła
Wadera ruszyła pierwsza i zaczęła jakieś podchody. Ja tylko ziewnęłam i pokręciłam oczami, po czym wystrzeliłam jak jakaś torpeda. Wskoczyłam na nic nie świadomego jelenia i w jednej chwili skręciłam mu kark.
-No to mamy obiad - powiedziałam
Midnight dziwnie się na mnie patrzyła.
-No co? - zapytałam
-Nic - odparła obojętnie
Zabrałyśmy się do jedzenia. Nagle przed nami pojawiło się jasne światło...
<Midnight? Dokucza mi jeden pasożyt - Wenus Brakus Totalnus xD >
czwartek, 7 sierpnia 2014
Jenahia!

Imię: Jenahia (czyt. Dżenaja)
Pseudonim: Dżej lub Jena (czyt. Dżena)
Klan: Yemmu (jeśli mogę)
Wiek: W zasadzie to 5 ale licząc poprzednie życia to raczej więcej...
Rasa: Hm, wymyśliła sobie, że Wilczyca Księżyca, ale prawdziwej rasy nie zna
Hierarchia: Szaman
Charakter: Hm, Dżej jest zdecydowanie "chłopczycą". Pomimo swojego pochodzenia nie zachowuje się jak księżniczka. Wręcz przeciwnie: jak szczenie z ulicy. Biega po nienormalnych miejscach, jest dość chamska ale tylko jeśli ma powód taką być, no i w dodatku śmieje się tak głośno, że ściany drżą. Jest twardo stąpającą po ziemi waderą ale czasem pozwala sobie na odlot. Na ogół nie "zarzuca" biodrami ani nie macha basiorom ogonem przed nosem. Nie boi się burzy, ciemności ani ciężkiej pracy. Woli przeżywać przygody niż siedzieć nad wodą i oglądać swoje odbicie. Lubi żartować, dobrze się bawić ale wie kiedy przestać. Ma szacunek do innych, jest tolerancyjna. Nie zawsze mówi prawdę i jest świetną aktorką ale nie robi tego często. Tylko jeśli musi. Nie lubi romantyzmu, "słodziaśnych" rzeczy itp.
Zainteresowania: Lubi siedzieć i patrzyć w księżyc o zmroku, tajemnice, latanie, przygody.
Umiejętności: Może i wyglądam na kruchą i słabą ale tak naprawdę jestem dość silna by skopać kilka tyłków. Moje skrzydła na pierwszy rzut oka są małe ale gdy tego potrzebuję staja się duże i wytrzymałe. Oprócz tego moje kły mają w sobie wystarczająco dużo trucizny która zatrzymuje przepływ krwi w żyłach. A to skutkuję powolną, bolesną śmiercią. A do tego mogę dorzucić na deser oczy. Tak, oczy. Są najgroźniejsze. W skupieniu wystarczy, ze popatrzę na daną ofiarę i wypowiem słowa np.: "ból" albo "cierpienie" i bum! Zwijasz się na ziemi. Oczywiście, nie zabija to od razu ale mogę cię trzymać w tym "uścisku" tak długo jak mi się będzie podobać.
Poziom: 1
Partner: Yyy, tak... No, cóż. Jeśli komuś się nudzi i szuka wrażeń to proszę bardzo, próbuj
Historia: Aaaa, i tu się zaczynają schodki. Bo, problem w tym, że pamiętam tylko fragmenty. Życie w domu, podróż w nieznane, kilka watah w których byłam a potem mnie wyrzucili, potem poznałam wilka i zakochałam się, zrobiłam coś złego i przyszedł Jupiter, żeby powiedzieć mi że nie mogę tak dalej żyć na ziemi bez karnie więc wyśle mnie gdzieś, gdzie nie będę mogła nikogo skrzywdzić. A potem, bach, bach, bach i leżę sobie na plecach patrząc w niebo w którym widzę oczy kilku wilków. Otrzepałam się, zebrałam i zobaczyłam przed sobą piękną krainę która potem okazała się być Alastorem. Sama nie wiedziałam do końca co i jak ale przypomniałam sobie to i owo. Że kiedyś tu byłam, byłam ale potem coś się stało i... Koniec.
Steruje: keiraKD
Inne zdjęcia/ciekawostki:
03.11 - data urodzin
Nie śpię - nigdy.
Moje poprzednie wcielenie, Mój były partner
Od Hitachiego C.d Chione
Oprowadzałem Chione po całym Alastorze. Nie specjalnie mi to przeszkadzało, bo praktycznie cały czas nic nie mówiła. Niektórzy jak raz otworzą gębę to już jej nie zamkną... W końcu dotarliśmy do ostatniego punktu programu i mojego ulubionego. Zawsze nowi mają zdziwiony wyraz twarzy... Ciekawe jaki Chione będzie miała, bo raczej się nie przestraszy.
- Dobra. - Wskoczyłem przed nią zagradzając jej drogę. - Zamknij oczęta swe! - Krzyknąłem.
Chione po chwili zamknęła oczy. Pobiegłem za nią.
- Idź, idź, idź, idź, idź idź. - Popędzałem ją.
Spojrzałem na słońce.
- Okey. Możesz otworzyć swoje piękne oczęta. - Powiedziałem wybiegając na środek polany.
Zacząłem skakać w kilkuset płatkach porozrzucanych na ziemi. Trafiliśmy idealnie na czwartą godzinę. Nagle rzuciłem kupą płatków w Chione. Ona stała w miejscu, a kiedy odebrała kichnęła i wszystkie się rozleciały.
- I jak wrażenia? A i jeszcze jedno. - Położyłem się za ziemi. - Jakie masz ksywki...?
- Ice, Snow... - Powiedziała rozglądając się.
- W takim razie, Ice, powiedz. Co sadzisz o Alastorze? - Spytałem wpatrują się w nią.
Chione? Krótkie, krótkie, ale na tabie...
- Dobra. - Wskoczyłem przed nią zagradzając jej drogę. - Zamknij oczęta swe! - Krzyknąłem.
Chione po chwili zamknęła oczy. Pobiegłem za nią.
- Idź, idź, idź, idź, idź idź. - Popędzałem ją.
Spojrzałem na słońce.
- Okey. Możesz otworzyć swoje piękne oczęta. - Powiedziałem wybiegając na środek polany.
Zacząłem skakać w kilkuset płatkach porozrzucanych na ziemi. Trafiliśmy idealnie na czwartą godzinę. Nagle rzuciłem kupą płatków w Chione. Ona stała w miejscu, a kiedy odebrała kichnęła i wszystkie się rozleciały.
- I jak wrażenia? A i jeszcze jedno. - Położyłem się za ziemi. - Jakie masz ksywki...?
- Ice, Snow... - Powiedziała rozglądając się.
- W takim razie, Ice, powiedz. Co sadzisz o Alastorze? - Spytałem wpatrują się w nią.
Chione? Krótkie, krótkie, ale na tabie...
Od Hitachiego C.d Cassandry
- Treningi? - Parsknąłem śmiechem. - A po co ci treningi w Alastorze? - Zacząłem krążyć wokół wadery i przyglądać jej się.
Widać było, że jej się to nie podobało. Odwróciłem się i rozłożyłem skrzydła. Nie czekając na Cassandrę poleciałem. Dla zabawy skakałem sobie z chmury na chmurę.
- Chodź, Pani Uratowałam Cały Świat! - Krzyknąłem wciąż wygłupiając się.
- Podziękuję... - Mruknęła lekko rozdrażniona. Pewnie przez przezwisko ode mnie. Przestałem skakać i stanąłem w bezruchu z trochę obrażoną, trochę złą, a trochę smutną miną.
- Nie umiesz się bawić... - Mruknąłem z zaciśniętymi zębami.
Ponownie zacząłem lecieć.
- To Wiszące Wyspy, to Polana Wiśni, to Stara Rzeka, Dolina Wodospadów, Krwawa Polana, tam dalej jest jeszcze Wybrzeże, to wielkie drzewo to Samotne Drzewo, gdzieś w tym, Zamglonym Lesie, jest Górski Strumyk, a dalej nie chce mi się cię oprowadzać. - Usiadłem na chmurze i uśmiechnąłem się jak aniołek.
Cassandra? Krótkie, ale pisze na tabie, a to takie nie wygodne...
Widać było, że jej się to nie podobało. Odwróciłem się i rozłożyłem skrzydła. Nie czekając na Cassandrę poleciałem. Dla zabawy skakałem sobie z chmury na chmurę.
- Chodź, Pani Uratowałam Cały Świat! - Krzyknąłem wciąż wygłupiając się.
- Podziękuję... - Mruknęła lekko rozdrażniona. Pewnie przez przezwisko ode mnie. Przestałem skakać i stanąłem w bezruchu z trochę obrażoną, trochę złą, a trochę smutną miną.
- Nie umiesz się bawić... - Mruknąłem z zaciśniętymi zębami.
Ponownie zacząłem lecieć.
- To Wiszące Wyspy, to Polana Wiśni, to Stara Rzeka, Dolina Wodospadów, Krwawa Polana, tam dalej jest jeszcze Wybrzeże, to wielkie drzewo to Samotne Drzewo, gdzieś w tym, Zamglonym Lesie, jest Górski Strumyk, a dalej nie chce mi się cię oprowadzać. - Usiadłem na chmurze i uśmiechnąłem się jak aniołek.
Cassandra? Krótkie, ale pisze na tabie, a to takie nie wygodne...
Od Carin
Szłam z nim przez las.
- Odczep się - warknęłam i przyspieszyłam kroku.
- Nie... - zaśmiał się i zatorował mi drogę.
- Czego Ty chcesz?! - krzyknęłam wściekła.
- Nadal nie wiesz, huh? - zachichotał. Poczyniłam dwa kroki do tyłu, przez co potknęłam się o konar drzewa i upadłam...
~~*~~
Leżałam na polanie znudzona i zmęczona życiem. Myślałam nad wszystkim, co zdażyło się w przeszłości. Jak w porywach wściekłości poderżnęłam matce gardło. To nie moja wina, że zgwałcił ją demon i zaszła w ciążę. Mogła mnie zabić, a jednak tego nie zrobiła. Dlatego jest idiotką. Przez nią musiałam to wszystko wycierpieć. To katowanie mnie, to podtapianie... Wszystko robiły wilki, te śmieci, zdradzieckie, wykorzystujące istoty, do tego kłamliwe. Pamiętam jednak ten dzień, kiedy spotkałam demona. Mimo, iż wyglądał przerażająco, zaufałam mu. Złapałam leżący obok mnie nóż i zaczęłam się ciąć. Śmiałam się przy tym głośno. Bawiło mnie to. Ciekła mi z łapy kruczoczarna krew, która zabarwiła trawę na czarno. Wokoło rozchodził się piękny i smakowity zapah mojej krwi
- Chcesz kogoś zwabić? - znalazł się nagle przy mnie.
- Nie, tak sobie dla zabawy... - zachichotałam.
- Ktoś idzie - warknął i rozłożył skrzydła. Wstał i szybko odleciał. Wtem, przyszedł wilk. Nie odezwałam się, tylko patrzyłam, co zrobi.
Ktoś chce popisać?
- Odczep się - warknęłam i przyspieszyłam kroku.
- Nie... - zaśmiał się i zatorował mi drogę.
- Czego Ty chcesz?! - krzyknęłam wściekła.
- Nadal nie wiesz, huh? - zachichotał. Poczyniłam dwa kroki do tyłu, przez co potknęłam się o konar drzewa i upadłam...
~~*~~
Leżałam na polanie znudzona i zmęczona życiem. Myślałam nad wszystkim, co zdażyło się w przeszłości. Jak w porywach wściekłości poderżnęłam matce gardło. To nie moja wina, że zgwałcił ją demon i zaszła w ciążę. Mogła mnie zabić, a jednak tego nie zrobiła. Dlatego jest idiotką. Przez nią musiałam to wszystko wycierpieć. To katowanie mnie, to podtapianie... Wszystko robiły wilki, te śmieci, zdradzieckie, wykorzystujące istoty, do tego kłamliwe. Pamiętam jednak ten dzień, kiedy spotkałam demona. Mimo, iż wyglądał przerażająco, zaufałam mu. Złapałam leżący obok mnie nóż i zaczęłam się ciąć. Śmiałam się przy tym głośno. Bawiło mnie to. Ciekła mi z łapy kruczoczarna krew, która zabarwiła trawę na czarno. Wokoło rozchodził się piękny i smakowity zapah mojej krwi
- Chcesz kogoś zwabić? - znalazł się nagle przy mnie.
- Nie, tak sobie dla zabawy... - zachichotałam.
- Ktoś idzie - warknął i rozłożył skrzydła. Wstał i szybko odleciał. Wtem, przyszedł wilk. Nie odezwałam się, tylko patrzyłam, co zrobi.
Ktoś chce popisać?
Od Midnight CD Mell
Zawsze mówię, że natknęłam się na tę watahę podczas polowania. Oczywiście nie jest to cała prawda.
Ja i moja siostra powstałyśmy z czystej magii. Przygarnęła nas pewna wataha magicznych wilków, które nauczyły mnie i Hekate używać naszych mocy. Po czterech latach ona gdzieś zniknęła, a ja nie chciałam zostać w miejscu, które przywoływało bolesne wspomnienia o dawnym życiu. Wiedziałam, że czas nie uleczy tej rany. Nie przestanę tęsknić za jedyną bliską mi osobą i będę zastanawiać się, dlaczego odeszła. Może to moja wina? Dlatego zrobiła to samo, co ona. Przez lata wędrowałam po świecie, w ludzkiej postaci błąkając się po ulicach miast, jako wilk pokonując lasy. Nauczyłam się walczyć nie używając magii.
Pewnego zimowego poranka, kiedy wybrałam się na polowanie, ujrzałam oślepiający blask i na polanie pojawiła się jakaś wadera. Miała długą, biało-niebieską jak nieb z chmurami sierść z pasem w kolorze świeżej trawy pasem na grzbiecie. Nosiła też naszyjnik z jasnozielonych gałązek i trochę ciemniejszych liści. Z głowy wyrastały jej dwa długie rogi, a na czole miała dziwny symbol przypominający trochę słońce.
- Nazywam się Gaia - przedstawiła się. Jej głos kojarzył mi się z szumem wiatru w koronach drzew, smakiem miodu, zapachem kwiatów.- Jestem boginią urodzaju.
- Nie moją boginią – odparłam. To było tylko stwierdzenie faktu.
Zaśmiała się, a jej śmiech był niczym plusk górskiego strumienia. Ciekawy i jednocześnie trochę wnerwiający.
- Już niedługo – odparła, nadal lekko rozbawiona, a ja trochę się przestraszyłam. - Miłej podróży, Midnight.Nagle, znikąd pojawiła się biała jak mleko mgła i zakryła las. Przestałam czuć padający śnieg, zniknęło gdzieś zimno szczypiące mnie w łapy. Nic nie widziałam, nic nie słyszałam... Aż nagle wszystko znikło. Świat zrobił się całkiem czarny. Kiedy się ocknęłam, leżałam na zielonej polanie, a na jasnoniebieskim niebie pływały chmury w kolorze świeżego śniegu. W powietrzu czuć było zapach kwiatów.
Gdzie jestem? - pomyślałam i wtedy przypomniałam sobie polowanie, Gaie oraz dziwną mgłę. Wstałam i rozejrzałam się. Wodospad. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardo jestem spragniona. Ale to musiało poczekać, bo nad wodą stała niebieska wadera z dziwnym, szczurowatym ogonem w czarno-białe pasy. Miała oczy w kolorze świeżej krwi. Wyglądałaby przerażająco, gdyby nie otoczenie. Może ona wie, co tu się dzieje? - postanowiłam, że jedyne, co mogę teraz zrobić, to podejść do niej i zapytać się o to. Ruszyłam w jej stronę. Kiedy zamierzałam się odezwać, ona nagle drgnęła, jej dziwny ogon oplótł moją szyję i podniósł mnie nad ziemię.
- Hej! - krzyknęłam. - Co robisz!?
- Mogłabym zapytać cię o to samo – odpowiedziała ostrożnie.
- Chciałam tylko... Zapytać się... Gdzie jestem!
- Przykro mi – prychnęła i odstawiła mnie na ziemię. - Ale ja sama do końca tego nie wiem. Chyba w jakimś... Alastorze.
- Choleraaa! Gaia, jeżeli mnie słyszysz, to wiedz, że...
- Zaraz... Gaia? - przerwała mi wilczyca. - Ona też cię tu sprowadziła?
- Tak. Ale nie powiedziała, dlaczego.
Nieznajoma wolno pokiwała głową.
- Jestem Midnight – przedstawiłam się.
- Mell – odparła niechętnie. - Myślisz, że to zbieg okoliczności?
- Nie wiem, co o tym myśleć, ale raczej nie...
- Gaia mówiła coś o jakichś wilkach takich jak ja... Albo my.
- Mi nie powiedziała nic...
< Mell? Pod koniec trochę zgubiłam wenę... Ale co powiesz na jakąś tajemnicę... Może Hekate mogłaby mieć coś wspólnego z zaginięciem Eris? ;P I co ty na to, żeby trochę utrudnić nam odnalezienie watahy? >
Ja i moja siostra powstałyśmy z czystej magii. Przygarnęła nas pewna wataha magicznych wilków, które nauczyły mnie i Hekate używać naszych mocy. Po czterech latach ona gdzieś zniknęła, a ja nie chciałam zostać w miejscu, które przywoływało bolesne wspomnienia o dawnym życiu. Wiedziałam, że czas nie uleczy tej rany. Nie przestanę tęsknić za jedyną bliską mi osobą i będę zastanawiać się, dlaczego odeszła. Może to moja wina? Dlatego zrobiła to samo, co ona. Przez lata wędrowałam po świecie, w ludzkiej postaci błąkając się po ulicach miast, jako wilk pokonując lasy. Nauczyłam się walczyć nie używając magii.
Pewnego zimowego poranka, kiedy wybrałam się na polowanie, ujrzałam oślepiający blask i na polanie pojawiła się jakaś wadera. Miała długą, biało-niebieską jak nieb z chmurami sierść z pasem w kolorze świeżej trawy pasem na grzbiecie. Nosiła też naszyjnik z jasnozielonych gałązek i trochę ciemniejszych liści. Z głowy wyrastały jej dwa długie rogi, a na czole miała dziwny symbol przypominający trochę słońce.
- Nazywam się Gaia - przedstawiła się. Jej głos kojarzył mi się z szumem wiatru w koronach drzew, smakiem miodu, zapachem kwiatów.- Jestem boginią urodzaju.
- Nie moją boginią – odparłam. To było tylko stwierdzenie faktu.
Zaśmiała się, a jej śmiech był niczym plusk górskiego strumienia. Ciekawy i jednocześnie trochę wnerwiający.
- Już niedługo – odparła, nadal lekko rozbawiona, a ja trochę się przestraszyłam. - Miłej podróży, Midnight.Nagle, znikąd pojawiła się biała jak mleko mgła i zakryła las. Przestałam czuć padający śnieg, zniknęło gdzieś zimno szczypiące mnie w łapy. Nic nie widziałam, nic nie słyszałam... Aż nagle wszystko znikło. Świat zrobił się całkiem czarny. Kiedy się ocknęłam, leżałam na zielonej polanie, a na jasnoniebieskim niebie pływały chmury w kolorze świeżego śniegu. W powietrzu czuć było zapach kwiatów.
Gdzie jestem? - pomyślałam i wtedy przypomniałam sobie polowanie, Gaie oraz dziwną mgłę. Wstałam i rozejrzałam się. Wodospad. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardo jestem spragniona. Ale to musiało poczekać, bo nad wodą stała niebieska wadera z dziwnym, szczurowatym ogonem w czarno-białe pasy. Miała oczy w kolorze świeżej krwi. Wyglądałaby przerażająco, gdyby nie otoczenie. Może ona wie, co tu się dzieje? - postanowiłam, że jedyne, co mogę teraz zrobić, to podejść do niej i zapytać się o to. Ruszyłam w jej stronę. Kiedy zamierzałam się odezwać, ona nagle drgnęła, jej dziwny ogon oplótł moją szyję i podniósł mnie nad ziemię.
- Hej! - krzyknęłam. - Co robisz!?
- Mogłabym zapytać cię o to samo – odpowiedziała ostrożnie.
- Chciałam tylko... Zapytać się... Gdzie jestem!
- Przykro mi – prychnęła i odstawiła mnie na ziemię. - Ale ja sama do końca tego nie wiem. Chyba w jakimś... Alastorze.
- Choleraaa! Gaia, jeżeli mnie słyszysz, to wiedz, że...
- Zaraz... Gaia? - przerwała mi wilczyca. - Ona też cię tu sprowadziła?
- Tak. Ale nie powiedziała, dlaczego.
Nieznajoma wolno pokiwała głową.
- Jestem Midnight – przedstawiłam się.
- Mell – odparła niechętnie. - Myślisz, że to zbieg okoliczności?
- Nie wiem, co o tym myśleć, ale raczej nie...
- Gaia mówiła coś o jakichś wilkach takich jak ja... Albo my.
- Mi nie powiedziała nic...
< Mell? Pod koniec trochę zgubiłam wenę... Ale co powiesz na jakąś tajemnicę... Może Hekate mogłaby mieć coś wspólnego z zaginięciem Eris? ;P I co ty na to, żeby trochę utrudnić nam odnalezienie watahy? >
Subskrybuj:
Posty (Atom)