niedziela, 3 sierpnia 2014

Od Kaname - Historia Alastoru i moja

Jak zawsze obserwowałem życie w naszej watasze... Wilki ze sobą rozmawiały, plotkowały, inne walczyły, a jeszcze inne wylegiwały się w słońcu. Byłem zadowolony z obecnego stanu rzeczy, przynajmniej do czasu...

Właśnie spacerowałem, powoli kierując się w stronę Polany Wiśni. Szedłem powolnym, dostojnym krokiem, napawając się świeżym powietrzem i wspaniałym widokiem. Co chwila wiatr grał na koronach drzew, a chrust trzaskał cicho pod moimi krokami. Patrzyłem... Patrzyłem i podziwiałem... Urok Alastoru.
Kiedy już wchodziłem na Polanę na mój nos spadł różowy płatek. Jak widać była godzina czwarta i drzewa zaczęły kwitnąć.
Poczyniłem jeszcze parę kroków. Stanąłem i wdychałem to wspaniałe powietrze, ten zapach... Od razu człowiekowi się lepiej robi na duchu. Przymknąłem oczy i uniosłem głowę z górę. Tak jakoś wyszło, że zawyłem. Jak widać instynkt się odezwał...
Jeszcze zanim dobrze spuściłem głowę, zanim otworzyłem oczy, jakaś postać mignęła mi przed oczami. Szybko je otworzyłem i przetarłem. Nikogo nie było.
Trochę się poddenerwowałem.  Przywidziało mi się? Na pewno nie... Moje zmysły mnie nie zawodzą. Nagle tuż przed moimi oczami przeleciał płatek wiśni, a wraz z jego odejściem przede mną stanął brązowy, potężny wilk. Był dostojny, jego postawa była nienaganna. Na głowie miał coś w rodzaju korony, a na łapach złote bransolety. Jego oczy były koloru pomarańczy. Wokół niego można było wyczuć tajemniczą aurę. Nawet moja moc nie mogła się równać z jego. Jego energia aż odpychała mnie do tyłu. W końcu przeszedłem do rzeczy.
- Kim jesteś i czego tu poszukujesz? - Spytałem.
- Jam jest Jupiter. Pan wszystkich Panów. Twa kraina już jutro przestanie istnieć, twoich bogów już nie ma. - Rozbrzmiał potężny bas. Zrobiłem wielkie oczy. To była prawda... Nie mogłem wyczuć obecności Layly... Jednak zachowałem zimną krew. Wziąłem głęboki wdech.
- W takim razie co zamierzasz z nami zrobić? - Odparłem.
- Wszystkie tu zgromadzone wilki powinny już dawno smażyć się w piekle bądź kąpać w obłokach. - Pokrótce odparł coraz bardziej wypinając pierś.
- Wszyscy zginiemy? - Powiedziałem z wahaniem z głosie po chwili zastanowienia. Basior tylko potwierdził to ruchem głowy.
Po jego aurze od razu wiedziałem, że nie wygramy. Została mi już tylko jedna opcja.
- Proszę, te wilki, które będą chciały żyć nadal zabierz ze sobą, a resztę, włącznie ze mną, ześlij do zaświatów. - Pokłoniłem się. To była nasza ostatnia szansa.
- Jesteś mądrym przywódcą. - Pokazał łapa, abym wstał. - Zrobię to, o co prosisz. Macie czas do jutrzejszego świtu. Wtedy tu wrócę. - ponownie przed nosem przeleciał mi płatek wiśni i kiedy odleciał, basiora już nie było. Zniknął. W tym samym czasie usłyszałem szelest.
- Scan, wyjdź. - Powiedziałem, a z krzaków wyszedł Scan, który jak widać wszystko podsłuchał.

Scan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz