czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Wereshy „Nocne mary"


Ułożyłam się wygodnie w swojej jaskini. Niewiele czasu upłynęło, aż zasnęłam…

Stałam na wzgórzu. Rozejrzałam się zdziwiona i zamarłam. Przede mną stał władca morskich smoków. Krzywił się okropnie, a w swoich łapach trzymał zwłoki czwórki szczeniąt.
Rozpoznałam je. To były dzieci Alf. Najukochańsze maleństwa na świecie.
Usłyszałam cichy pisk. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam Alfy.
Smok za nami ryknął. Zerwał się ogromny wiatr, który poderwał w powietrze przywódców mojej (dawno martwej) watahy.
- Nie! - krzyknęłam, skacząc za nimi, żeby ich złapać, jednak w tym momencie rozdzieliło nas smocze skrzydło. Para wilków rozpłynęła się w powietrzu, a w moją stronę wystrzelił wielki błękitny ogon. Uderzyłam w ziemię. Poczułam jak łamią się moje żebra.
- Kamiken! - ryknął smok, rozwierając paszczę - Już nigdy mi nie uciekniesz! - powietrze zawirowało i ziemia wokoło zaczęła się rozpadać w pył.
W mojej prawej łapie odezwał się potworny ból…

Obudziłam się z krzykiem. Przez kilka minut leżałam w bezruchu, zlana potem. Drżenie na całym ciele jednak nie ustało. Wyszłam na dwór i ruszyłam przed siebie.
Natrafiłam na jakieś wzgórze i wspięłam się na nie. Moją sierść wzburzył chłodny wiatr.
Usiadłam. Prawa łapa pulsowała bólem. Był dzisiaj silniejszy niż kiedykolwiek… Tak silny, jak tamtego dnia, gdy zadano mi ranę…
Wzdrygnęłam się na wspomnienie i wbiłam wzrok we wschód, czekając na światła jutrzenki.
Usłyszałam kroki, więc zerknęłam w tę stronę. Zobaczyłam basiora. W tym samym momencie horyzont spowiła zielona poświata.

<Scan?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz