-Nic się nie stało. - Wstałem i podszedłem do wadery podając jej łapę. Ona wstała. - To moja wina. byłem zbyt głodny. Nie uważałem, wybacz... - Lekko skłoniłem się głową.
-Stado uciekło...
-Niestety...
-Dzisiaj trudni znaleźć jakieś...
-Masz rację. - Stwierdziłem. - W takim razie w ramach przeprosin zapraszam nad Starą Rzekę, na ryby.
<Weresha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz