poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Od Cassandry cd Hitachiego

Westchnęłam ciężko i wykręciłam oczami.Wybrałam jedną z wysoko położonych jaskiń.Poleciałam w jej kierunku.Była ona średniej wielkości.Rozejrzałam się uważnie.Jak na moje potrzeby była wręcz idealna.Na szczęście była nie urządzona.Mogłam według własnego gustu ją dostosować.Niedługo do jaskini wleciał Hitachi.Usiadł sobie na samym środku i patrzył na mnie jakby na coś czekał.
-Możesz już sobie iść.Wykonałeś swoje zadanie więc chyba jesteś "wolny".
-Chyba nie do końca...
-Ooo wielkie nieba...-spojrzałam w górę-...co znowu chcesz?
-No...myślę,że chcesz sobie urządzić swoje mieszkanie,wiec chciałem ci pomóc.
-Myślę,że to będzie zbędne.Poradzę sobie SAMA.
Zbliżył się do mnie i zrobił słodką minkę.Przewróciłam oczami,ale muszę przyznać wyglądał naprawdę słodko.Nie dałam tego po sobie poznać,odpowiedziałam:
-Dobrze.Możesz mi POMÓC.-Hitachi uśmiechnął się od ucha do ucha.Ja nie podzielałam jego entuzjazmu.Musiałam najpierw posprzątać w tej jaskini.Stanęłam na samym końcu jaskini:
-Hitachi,odsuń się na bok.-zaczęłam trzepotać skrzydłami by wszystkie nieproszone przeszkody usunąć z jaskini (pajęczyny,liście,kurz edc.).Zajrzałam to małej torby przepasanej na mojej talii.Miała ona bowiem specjalną właściwość-nie miała dna.Można było wszystko do niej włożyć ona i tak miała mnóstwo miejsca.Zaczęłam po kolei wyciągać z niej rzeczy,które należały do mnie za życia.Wyłożyłam na niskiej półce skalnej dużą niedźwiedzią skórę.Na końcu jaskini gdzie było najwięcej półek ustawiłam wysokie do moich barek biurko gdzie zwykle za życia robiłam eliksiry.Na środku położyłam granatowy dywan z wzorami gwiazdozbiorów a na ścianach powiesiłam zwierzęce rogi.Pozostałe rzeczy zostawiłam w mojej torbie-nie chciało mi się wszystkiego wyciągać,bo to za dużo pracy jak na jeden dzień.Wszystko robiłam za pomocą telekinezy,wiec zasadniczo Hitachi nie miał mi jak pomagać,ale i tak byłam mu wdzięczna za dobre chęci jeśli takie naprawdę były.

(Hitachi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz