Zeskoczyłam z gałęzi i ruszyłam za wilkiem, masując obolałą głowę.
Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, to, hm... do mnie nie dotarło. Hitachi musiał przytrzymać mnie łapą, żebym nie weszła w drzewo. Troszkę się zamyśliłam.
- Halo? Jesteś tam?
- Hm...? A, tak. Co to za okropne miejsce? - zdziwiłam się i popatrzałam na jakąś dziurę w skale.
- Twoja nowa jaskinia – odparł wilk, tak jakby było to oczywiste.
- No wiesz, co... - westchnęłam.- Myślałam, że masz trochę lepszy gust. Nie żebym wiele się po tobie spodziewała, ale to...
- Może i mam, ale mi się nie chce. Więc albo bierzesz tą, albo sama sobie szukaj.
- No dobra, jakoś się urządzi... - przewróciłam oczami. - Zapraszam do środka. Zostaniesz na herbatę?
Wiem, że moje poczucie humoru jest takie, że aż go nie ma, ale przecież mogę próbować.
Zresztą nie do końca żartowałam. Chociaż nigdy bym się do tego nie przyznała, nawet trochę go polubiłam. Tak trochę.
< Hitachi? WBT
Nie wiedziałam nawet, że potrafię tak okropnie pisać>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz