piątek, 8 sierpnia 2014

Od Jenahii CD Carin

Jestem w tej krainie już jakieś parę dni ale wychodzi na to, że nie ma tu żywej duszy. Przynajmniej nikogo nie spotkałam. Obecnie znajduję się koło jakiegoś strumyka, wodospadu. Jest tu ładnie ale przydałoby się znaleźć jakieś jedzonko. Wyruszam na zwiedzanie okolicy i po paru godzinach znajduję jakąś waderę. Jest tak samo dziwna (pozytywnie) z wyglądu jak ja.
- Hej. - mówię z uśmiechem i czekam co powie.
- No cześć. - odpowiada i patrzy dalej. Trochę tego nie lubię ale cóż.
- Ym, nie wiesz, czy jest tu jakaś wataha, albo cokolwiek? I co to za miejsce? - pytam.
- No, tak. Jest tu wataha i tak się składa, ze do niej należę. A co? - pyta i spogląda na nie co jakiś czas.
- Okey, a wiesz, gdzie mogę znaleźć alfę? Chętnie się przyłączę. - odpowiadam.
- Nie. Gdzieś sobie chodzi i tyle. A to miejsce to Alastor. - milknie na chwilę i już mam sobie iść gdy dodaje. - Ale po co ci alfa? Jestem głową klanu Yemmu. Są jeszcze trzy klany. Do którego chcesz należeć? - pyta, nie patrząc na mnie.
- Jesteśmy dosyć podobne pod względem wyglądu wiec może do twojego. - uśmiecham się szeroko a ona tylko prycha, ale widać, że ze skrywanym śmiechem.
- Dobra, to ustalone. Teraz możesz iść do alfy, ma na imię Hitachi. - i milknie ewidentnie kończąc rozmowę. Kręcę lekko głową z uśmiechem i myślę, że ta wadera potrafi być naprawdę fajna tylko trzeba ją poznać. Wpadam na alfę (jeszcze nie wiedząc, że to on) koło wielkiego drzewa. Leży na gałęzi i obserwuje leniwie okolice.
- Heeeej! - drę się do niego. - Na dole! - dodaję, bo wilk rozgląda się na boki.
- O witaj. Jesteś kolejną farciarą i trafiłaś do Alastoru - krainy zmarłych. Ja jestem... - mówi to wszystko tak znudzonym głosem, że aż mi się chce spać.
- Dobra, starczy. Nie chcę wiedzieć kim jesteś, na razie. Szukam alfy, Hitachi, czy jakoś tak. - mówiąc to wszystko, wchodzę na gałąź obok niego. Patrzy na mnie dosyć dziwnie ale takie spojrzenia to ja przyjmuję na co dzień więc mnie to nie rusza.
- Tak, tak ma na imię. - odpowiada takim samym tonem.
- Wiesz gdzie go mogę znaleźć? - pytam, lekko zirytowana.
- No, cóż... Nie bardzo ale uważaj co do niego mówisz. - twierdzi i zamyka oczy.
- Czemu? To jakiś gbur? - wale prosto z mostu.
- Nie ale nie lubię nieokrzesańców. - mówi i teraz łapie, ze powiedział o alfie w pierwszej osobie wiec to on jest alfą. Prycham, a on otwiera oczy i chyba już wie, że wyszło szydło z worka.
- Okey, potrafię się zachować. A więc jesteś alfą? Dobra, taka wadera, którą spotkałam, powiedziała, że jest głową rodziny Yemmu i zgodziła się bym do niej dołączyła. Tylko jeszcze ty się musisz zgodzić. - oznajmiam.
- A mam inny wybór? - pyta retorycznie. - Witaj w watasze. Powiedz mi coś o sobie. - mówi.
- E, nie. Nie lubię, nie ma się czym chwalić. Słuchaj, czy do tego miejsca można trafić parę razy bo wydaje się znajome. - pytam.
- No w zasadzie to tak. A co? - mruży oczy.
- No bo ja tu już chyba byłam. Wiem, że tu była bo... czuję to. Mogę poznać inne wilki? - nakręcam się ale w zasadzie nie wiem po co chcę poznać inne wilki. Coś mi tak mówi i temu czemuś ufam.
 - Droga wolna. - odpowiada i pokazuje łapą przed siebie. Uśmiecha się lekko jakby coś wiedział ale nie przejmuję się tym i idę dalej. Po jakimś czasie napotykam fioletową waderę i podchodzę do niej, a kiedy to robię, do głowy uderza mi głos i mówi jedno słowo: "Weresha".
- Jesteś Weresha? - pytam bez ogródek.
- Tak, a ty to...
- Jenahia. Nie wiem skąd ale cię znam. - wypalam, a wadera patrzy na mnie dziwnie.
- Twoje imię brzmi podobnie do jednej wadery która kiedyś tu była... Jenna miała na imię. - mruży oczy. Nagle przed oczami staje mi obraz czerwono - białej wadery ze skrzydłami, ona rozmawia z Wereshą, śmieją się a potem ta czerwona gdzieś odchodzi, wpada w wir, i widzę małą siebie w łapach matki i rozumiem. To moje poprzednie wcielenie!
- To ja. - szepczę. - Weresha, to ja. Tylko w nowym wcieleniu.
- Jenna? - ona też szepcze i mruży oczy. - Tak, tylko teraz jestem Jenahią. - mówię trochę ze śmiechem, trochę z niedowierzaniem.
- No cóż, witaj z powrotem. - uśmiecha się i odchodzi. Ja też się uśmiecham i idę dalej. Nadal nie mogę tego zrozumieć i nie wiem kiedy wpadam na tą dziwną waderę, którą spotkałam na początku.
- I jak? - pyta.
- Co? A, byłam tu już. W innym wcieleniu. - dodaje kiedy ta patrzy na mnie nie rozumiejąc.
- Byłam Jenną.
- Jenna. Nigdy się nie poznałyśmy. Moja matka cię znała.
- No i coś mówiła? - zaciekawiłam się. Może fajnie byłoby wiedzieć coś o dawnej sobie.

<Carin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz