- No nie... - westchnęłam.
Przed nami pojawił się wilk. Mały, z piórami w uszach i na łapach. Na, hm... Z tyłu miał dziwny znak. Śmiał się jak wariat.
- Witam drogi panie - zrobił coś co nieco przypominało ukłon i zachichotał.
- Czego? - Mell chyba miała go już dość, mimo, że nie minęły nawet dwie minuty.
Wilk z udawanym zdziwieniem uniósł łapę i wskazał na siebie. Popatrzał na nas pytająco.
- Kim jesteś i czego od nas chcesz? - zapytałam ze złością. - Albo spadaj.
- Nazywam się Merkury i jestem boskim...- Pasuje do ciebie wiele przymiotników – mruknęła Mell. - Ale na pewno nie „boski”.
- … posłańcem – zaniósł się śmiechem.
- Opentańcem, obłąkańcem... - wyliczała wadera.
- Saturnus każe przekazać... - znowu zachichotał. - Że „klucz do przyszłości znajduje się w przeszłości”, czy jakoś tak – i zniknął w wybuchu oślepiającego, białego światła.
< Mell? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz