Zaśmiałam się ironicznie.
- Nie przepadała za Jenną. Zresztą nikogo nie lubiła. Matka była idiotką, która miała zawsze wielki problem - syknęłam .
- Jak możesz mówić tak o własnej mamie?! - krzyknęła. Uśmiechnęłam się fałszywie.
- Morderca może mówić o ofierze, prawda? - zachichotałam. Samica spojrzała pytająco.
- Co...? - spytała cicho.
- Zabiłam ją. Nie wiedziałaś? Właśnie siedzisz z psychopatką. Klan Yemmu zawsze był dziwnym klanem, idealnym dla psychopatów i odmieńców - zerknęłam na nią kontem oka.
- Jak mogłaś... - narastała w niej wściekłość. Zmierzyłam ją chłodnym wzrokiem, przez co zdziwiona ochłonęła trochę.
- Dlaczego ona dała mi życie... Nie chcę żyć - westchnęłam i napiłam się trochę wody z potoku.
- Nie chcesz żyć? - mówiła, jakby mnie rozumiała. Irytujące.
- Chciałabyś żyć, gdybyś wszędzie gdzie się pojawisz, wyganiano i nienawidzono Cię?!! - ryknęłam wściekła.
- Chyba chodzi o Twój charakter. .. - zaśmiała się drwiąco.
- Nie, chodzi o to... - odchyliłam szyję, przez co widoczny stał się znak. Znak szatana. Wadera wyglądała na oszołomioną. Zmieniłam temat.
- Masz już miejsce, gdzie mieszkasz?
Jenahia? Wiem, badziewne, ale nie mam weny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz