Spoglądam na waderę na waderę. Może za bardzo się wydarłam? Przecież, skoro ma ten znak... Tak, źle zareagowałam. Zresztą, sama kiedyś miałam taki okres, że nie chciałam żyć.
- W zasadzie to nie. - odpowiadam. Nawet nie wiem, gdzie jest takie miejsce. Co prawda, moje poprzednie wcielenie tu było ale nie pamiętam wszystkiego.
- No a jaka jest twoja rasa? - pyta, wstając.
- Cóż, wymyśliłam sobie, że Wilczyca Ksieżyca ale nie znam prawdziwej.
- W takim razie zaliczasz się do wilków cienie. - spoglądam na nią pytająco. Wadera uśmiecha się złośliwie. - Skoro księżyc to noc, skoro noc to mrok, skoro mrok to cień tak? - pyta retorycznie. Wzruszam ramionami i także wstaję. Wadera kieruje się w stronę drzewa rzy którym znalazłam Hitachiego.
- A w zasadzie to jak masz na imię? - pyta nagle. Fakt, nie znamy swoich imion.
- Jenahia, ale wolę Dżej lub Jena. - uśmiecham się kwaśno na wspomnienie tego imienia wymawianego przez jeden głos, który chodzi mi po głowie ale nie znam go. Wadera prycha złośliwie.
- Jenahia?! Trochę to takie... głupie. - mówi, a na pysku ma wypisane zdziwienie i śmiech. Wywracam oczami.
- No co ty nie powiesz? Wiem o tym. Dlatego mam te zdrobnienia. A ty? - jestem zirytowana tą sytuacją. Ale ona ma prawo tak reagować.
- Carin. Można też mówić Cris albo Zaćmienie. - mówi obojętnie. Przez chwilę idziemy w ciszy, która trochę mi ciąży a to powoduję, ze staję się zła. Jak sobie jeszcze przypomnę tą minę Jupitera kiedy wpadł do mnie z "wizytą" to mnie normalnie skręca. Wyładowuję się na jakimś robaku który idzie przed nami. Myślę "cierpienie" i robak skręca się, piszczy, a Carin staję jak wryta i patrzy to na mnie to na robaka.
<Carin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz