~ Tamtej nocy ~
Bezszelestnie, biegiem przez ten ciemny las, już nigdy nie chcę tam
wrócić. Moja mama już nigdy nie wróci... Teraz oni mnie gonią, oni mnie
zabiją.
~ Teraz ~
Obudzona przez głód i pragnienie, zeszłam z drzewa, na którym spałam. Pod
nim leżała martwa wiewiórka, jeleń i jakiś dziwny stwór przypominający
rozkładające się ciała. Wszystko takie "niecodzienne", a jednak nie
dziwiło mnie to. Byłam ostatnią z rodu Yemmu, jak moja matka, którą
spalono na stosie za nic... Reszta była z klanu Onareno. A skoro rodzina
nie chce znać mego rodu, wyparła się mnie. Nigdy nie wiedziałam, czy
gdy o tym słyszę, mam się śmiać, czy płakać. Zaczęłam szukać wody.
Dopiero po jakimś czasie ujrzałam świeżą, czystą wodę, niby wodospad.
Zapewne z tak wielkiej ilości i siły spadania tej cieczy, ukształtowało
się tam jeziorko. Przeszłam za wodospad, gdzie zobaczyłam najczystszą
wodę jaka może być. Było to idealne miejsce do przenocowania - było tam
drzewo. Weszłam do jeziora i zaczęłam szukać ryb. Po godzinie, gdy
miałam już pełny brzuch, zaczęło robić się ciemno. Zwiewnie i delikatnie
wskoczyłam na drzewo. Zerwałam parę liści i położyłam je. Zrobiło mi
się ładne, zielone legowisko. Zasnęłam.
Nagle coś zatrzęsło drzewem. Obudziłam się i nerwowo wstałam. Pod wielką
rośliną stał niezbyt duży wilk. Zeskoczyłam z drzewa i delikatnie
opadłam na ziemię.
- Kim Ty jesteś? - zapytał przybysz.
- Jestem tym co ty. Czego tu szukasz? - mruknęłam.
- Może chcesz dołączyć do watahy z Zaginionego Miasta? - spytał.
- Może. Czego tu szukasz? - powtórzyłam pytanie.
<Ktoś odpisze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz